Zabawa heurystyczna, czyli hipotezy i eksperymenty w wersji dziecięcej
Chyba każdy z rodziców w pewnym momencie zaczął się zastanawiać jak zająć i zabawić swoje dziecko. Zabawki owszem, działają, ale na krótką metę, bo po kilku dniach, czy w bardziej optymistycznym przypadku po kliku tygodniach, zaczynają się dziecku nudzić i potrzebna jest nowa. Zresztą, często ciekawszy jest pilot od telewizora, szczotka do włosów czy (o zgrozo!) tłuczek do mięsa.
Z czego to wynika? W trakcie rozwoju dziecko poznaje świat i to, co dorośli uważają za zabawę chochlą do zupy dla dzieci jest zupełnie czymś innym. To nowe doświadczenie, nowy przedmiot i nowa umiejętność (np. uderzanie ową chochlą o posadzkę, w wyniku czego wydobywa się fascynujący dla malucha dźwięk). Dlatego dzieci tak naprawdę nie są znudzone zabawką, tylko szukają nowych doznań. Jak przekuć ciekawość do świata w zabawę? Na ratunek przychodzą Elinor Goldschmied i Sonia Jackson, autorki teorii zabawy heurystycznej, która polega na stawianiu przez dzieci hipotezy, wykonania eksperymentu i wyciągnięcia wniosków. Zadaniem rodziców jest jedynie stworzenie bezpiecznych warunków do takiej zabawy.
A jak taka zabawa miałaby wyglądać? Należy stworzyć tzw. koszyki skarbów, do których wkładamy wszystko, co dziecko może zainteresować, dosłownie wszystko. Jedynym warunkiem jest to, aby dziecko danym przedmiotem nie mogło zrobić sobie krzywdy i w żaden inny sposób sobie zaszkodzić oraz aby były to rzeczy o różnych fakturach i wielkościach. Jeżeli dziecko potrafi już samodzielnie siedzieć, to samo zajmie się całym koszykiem, a jeśli jest jeszcze za małe, to wystarczy „zabawki” wokół niego rozłożyć. Najważniejszy jest fakt, że maluch sam wybiera.
Rola rodziców w zabawach heurystycznych jest ograniczona do minimum. Ich głównym zajęciem jest obserwacja jak ich pociecha odkrywa świat poprzez zabawę, która sprawia jej radość i jednocześnie pozwala się jej rozwijać.